Wyborny trup Agustina Bazterrica 7,0
ocenił(a) na 71 tydz. temu Niefortunnie zacząłem tę lekturę zaraz po przeczytaniu innej krytyki gatunku ludzkiego-Planety Małp. Świat tworzony przez autorkę w tej powieści jest do skraju hipokrytyczny. Stanowi pewnego rodzaju hiperbolę słabości współczesnego społeczeństwa. Gdzie niektórym naszym czynom brakuje uzsadnienia moralnego, staramy się ze wszystkich sił oszukiwać samych siebie co do natury naszych działań. Autorka brutalnie zrywa z tą maskaradą, obnaża nasze zakłamanie przenosząc naturę naszych czynów, stawiając za ich cel nas samych. No oczywiście według wykreowanego społeczeństwa, to nie jesteśmy my. To są sztuki, mięso, samice, samce etc. Kolejna rozpaczliwa próba zakrycia własnych słabości. Po skończeniu tej książki, czułem wręcz do niej pewnego rodzaju nienawiść. Oczywiście, zrodziła się wewnętrzna frustracja i chęć by ocenić ją na 3/10 jako ochydną i pójść dalej. Ja jednak doceniam warsztat autorki, bo o taką reakcję chodziło. Książka ma stanowić naładowane brutalnością, bezwzględnością i wyrachowaniem współczesnego biurokratycznego świata lustro, w którym widzimy, że nasze serca nie są tak czyste jak się nam wydaje. Stanowi też pewną reklamę weganizmu. I to absolutnie nie jest złe. Czytając o tym jak traktuje się w tym świecie ludzi, możemy pomyśleć o hodowli przemysłowej zwierząt. Możemy utożsamić się z cierpieniem istot mniej rozwiniętych, pozbawionych abstrakcyjnego myślenia. Bo w tej książce ten przemysł został oddany bardzo dobrze: jego funkcjonowanie, struktura, nawet emocje rzeźników są podobne do tych z naszego świata. Zmienia się tylko obiekt. I akurat tutaj ta hipokryzja jest tak wielka, że zaczęło mnie to razić. Nie jestem w stanie przejść z nią do porządku dziennego. Postaci z książek nie dają żadnych argumentów, poza dziecinnym zakłamywaniem się, dlaczego sztuki, które jedzą są predestynowane do leżenia na talerzu, a oni sami nie. Z tego co wyczułem chodzi o sposób dorastania (trzymanie w izolowaniu jak zwierzęta),ale co odróżnia człowieka w klatce (wróć! sztukę mięsa, zapomniało mi się) od człowieka po drugiej stronie, poza wyrwanymi strunami głosowymi? Nie mam pojęcia. W tym wymiarze świat wykreowany został wygięty do tego stopnia, że zaczyna się lekko łamać. Jeżeli prawo i obyczaje są tylko konstruktami ludzkiej umowy społecznej, jak wyjaśnić że jednych ludzi można zjadać, a drugich nie. Wykreowany przez autorkę świat implodowałby. Jeżeli zalegalizowany byłby kanibalizm w takiej postaci jak pokazuje autorka, oznacza to nieme przyzwolenie na zabijanie siebie nawzajem. Chodzi mi tutaj o brak jakiejkolwiek próby wytłumaczenia. Jedyne co tutaj odróżnia "bestię" od człowieka to biurokratyczna karta "zwierzęcia hodowlanego" i pozbawienie (umyślne! nie z natury) umiejętności wyższego rzędu. W takiej sytuacji brakuje uzasadnienia innego niż środowiskowe. Nawet podczas ludobójstw na gruncie etnicznym, wymyślane były przesłanki choćby genetyczne, żeby uwiarygodnić popełniane zbrodnie. Tutaj patrzysz na drugą stronę klatki i widzisz, i wiesz że to jest taki sam człowiek jak ty. A może mi się tak wydaje? Tak czy siak, kłamstwo spreparowane na użytek zabijania i zjadania ludzi w tej książce wydaje mi się zbyt mało wiarygodne, żeby trzymało ten system w ryzach. Moim zdaniem system taki do skraju hipokratyczny zacząłby bardzo szybko trzeszczeć, o czym w książce nie ma mowy. Wszystko idzie doskonale, interesy idą wybitnie. Ale może to o mnie dobrze świadczy, że przesłanki, którymi kierowali się ludzie z ów uniwersum są dla mnie absurdalne? Przechodząc do podsumowania mojej opinii: książka bardzo odważna, dobrze napisana, historia wciągająca (chociaż opisy odrzucające). Nakłania do rozmyśleń na temat natury funkcjonowania ludzkiego społeczeństwa i natury kłamstw, które sami sobie tworzymy, żeby lepiej spać. Niektóre wyjaśnienia po prostu wydają mi się zbyt naciągane...